WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI
54
BLOG

ARS POETICA STIRLIZIANA

WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI Kultura Obserwuj notkę 71
XIII.


    - Wiesz Kloss - Stirlitz przeżuwał wolno źdźbło trawy - poczułem nagłą wenę. Trochę pozazdrościłem Brunnerowi tego, że napisał sonety. Może będzie sławny, a może nie, ale co napisał to jego. A ty byś nie chciał?
- Czego? - zdziwił się Kloss.
- No, sonety napisać - wyjaśnił Stirlitz pogodnie. - To nie takie proste. Te wszystkie sylaby i rymy. Forma taka złożona i arystokratyczna.


- E... nie - Kloss wolał się nie przyznawać do swojej poetyckiej twórczości.
- A ja... spróbuję. Co mi tam! - Stirlitz wstał i usiadł pod rozłożystym klonem otulając się derką. Z kieszeni wojskowej kurtki wyjął ołówek, a z kieszeni spodni papier, w który zawiniętą mieli kiełbasę. Przez chwilę patrzył przez papier na słońce starając się wybrać mniej zatłuszczone miejsce, potem podrapał się ołówkiem za uchem, poślinił grafit i zaczął pisać. Widać było że się męczy, ale nie ustawał. Co raz coś skreślał krzywiąc się komicznie; raz popadał jakby w uniesienie niemalże pisząc ciurkiem całe wersy; w chwilę potem siły go opuszczały i gapił się bezradnie na pomiętą i poplamioną płaszczyznę.



SONET STIRLITZA




Towarzyszu Nagan! Słów chciałbym wam kilka
Skreślić pożegnalnych. Byłem wam jak zwierze
Wierny i posłuszny. Ot, znak na papierze -
Jednostka. Tuż przy zerze. Punkt i chwilka

Nad którą się przewala istorija wielka
Trybem dokonanym. Złożona w ofierze
Wielkim dziełom w przełomowej erze
elektryfikacji. Wot - smaru kropelka

Lecz oto - błędem w waszej statystyce
Zostałem. Wyrwanym ogniwem łańcucha.
Biezprizornym paradoksem w dialektyce.

Słowem: człowiekiem, który już nie słucha
Mądrości waszych, w drodze na szubienice
Szeptanych pokornym skazańcom do ucha





    Zrobiło się już bardzo popołudniowo, kiedy Stirlitz zerwał się ze swojego miejsca i zaczął skakać triumfalnie wymachując poplamioną tłuszczem płachtą karty papieru.
- Skończyłeś? - Kloss, który zaczynał się już piekielnie nudzić uniósł brwi w grymasie niedowierzania.
- Skończyłem! - Stirlitz wziął głęboki oddech. - Jak chcesz to ci przeczytam.
- Ależ bardzo proszę - Kloss był nieco zazdrosny i w związku z tym naburmuszony, ale ciekawy, co też ten Stirlitz nawypisywał.
Stirlitz najpierw ukłonił się po niemiecku dziarsko kiwając głową, a wydawało mu się, że ten rodzaj ukłonu pasuje najlepiej do deklamacji własnych utworów poetyckich, potem donośnym głosem wyrecytował jak na pierwszomajowej akademii.


- No, no! - Kloss nie uważał się za osobę przesadnie kompetentną w zakresie oceny tak trudnej formy, jednak, co tu dużo mówić, sonet Stirlitza podobał mu się. Miał jak większość jego rodaków przedziwną zdolność jednoczesnego łączenia głębokiej nieufności do wszystkiego co moskiewskie z głęboką fascynacją wszystkim, co z tej kultury pochodzi.
- Tak więc - Stirlitz wypiął dziarsko pierś - zostanę poetą!
- Nie wiem - studził jego zapał Kloss - czy to jest to ten typ pomysłu, który daje choćby najmniejsze szanse na zrobienie kariery w tym kraju.
- A pies z karierą! - huknął Stirlitz krzywiąc się pogardliwie. - Będę przemierzał nieskończone obszary rosyjskiej duszy, szlochał z nostalgii za stepem i kozakami, przeżywał paradoksy rosyjskiego istnienia i odczuwał głęboki los emigranta! Czyż to nie cudowne?


Jego entuzjazm, czego sobie nie uświadamiał, brał się z konsekwentnej działalności jego Anioła Stróża, który wypełniał jego sny szerokim wyborem wszystkiego, co w rosyjskiej literaturze dobre i piękne.
Kloss, który również nic nie wiedział o treści snów Stirlitza, szczerze się zafrasował uświadamiając sobie, że wakacje kiedyś się skończą, a on bierze sobie na głowę duży kłopot w postaci przyjaźni z niepraktycznym kolegą.
- Proponuję, żebyśmy jeszcze kiedyś wrócili do tej rozmowy - zaproponował i ziewnął - a póki co, postarajmy się znaleźć jakieś miejsce nadające się na nocleg.
- Bywasz przyziemny - rzucił mu Stirlitz rozgoryczony i zabrał się budowanie szałasu.

wesoły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura